Ja wiem, że to pomysł kontrowersyjny.
Ja wiem, że część z Was popuka się po głowie.
Ja wiem, że dużo z Was czarno-białych zdjęć po prostu nie lubi, bo kojarzy je ze smutkiem i negatywnymi emocjami
No ale co ja poradzę na to, że tak kocham czarno – białą fotografię? 🙂
Jeszcze jako mała kilkuletnia dziewczynka przesiedziałam godziny z moim Tatą w łazience przy włączonej czerwonej żarówce, gdzie wywoływał zrobione przez siebie zdjęcia – uwieczniał swoje małe księżniczki, zatrzymywał chwile na papierze fotograficznym. Sam proces wywoływania zdjęć był wtedy dla mnie totalną magią – nagle wyłaniał się z nicości obraz – miejsca, momenty – po prostu my. Każde z tych zdjęć, pomimo, że czarno białe, było pełne kolorów, zapachów i smaków – takie, jak je zapamiętałam w momencie zrobienia. Miały zapach lasu, ciepłej ściółki i igliwia podczas letnich spacerów wśród świerków, czy tez zapach ziół i kwiatów na dzikiej łące. Miały też kolory – mnóstwo kolorów, pomimo, że były czarno białe 🙂
Dlaczego tak bardzo kocham czarno – biała fotografię?
Przede wszystkim to nieśmiertelna i ponadczasowa klasyka. Emocjonalna głębia – czarno-biała fotografia potrafi uchwycić emocje i nastroje w sposób wyjątkowy. Często eliminując kolor, zdjęcia te skupiają się na głębszych aspektach obrazu, takich jak wyraz twarzy czy gesty. Bez kolorów obrazy mogą być bardziej minimalistyczne i skupione na istocie przedstawianego obiektu lub sceny. Czarno-biała fotografia pozwala na tworzenie silnych kontrastów między światłem a cieniem, co może pomóc w dodaniu głębi obrazowi, który uwieczniam.
Spróbujcie kiedyś obejrzec taki materiał bez uprzedzeń, a gwarantuję Wam, że w trakcie pojawi się cały wachlarz emocji <3
To chyba tyle tytułem wstępu, bo chciałabym też na chwilkę wrócic do tego dnia ze zdjęć 🙂
Gdy powiedziałam Izie o swoim pomyśle, aby jeszcze raz poddać materiał obróbce, lecz tym razem tylko w czarnobieli – poszła w to jak w dym! Izunia – dziękuję, jestem wdzięczna, kiedy moje wizje w pełni pokrywają z wizjami klientów <3
Iza i Adreus zaprosili mnie do Oslo, abym wykonała dla Nich reportaż ślubny. Nawet nie wiecie, jak bardzo ucieszyłam się z takiej możliwości, wszak podróże to moja druga natura – nie bardzo trzeba mnie długo namawiać, po prostu biorę co trzeba i lecę 😀
Ten szalony dzień rozpoczęłam od spotkania z Panem Młodym i częścią gości już w hotelu, gdzie wszyscy nocowaliśmy. Luźna atosfera pozwoliła mi przełamać stres (tyle lat, a ja nadal stresuję się przed każdym reportażem, wierzycie? 😀 ) Po dłuższej chwili z pokoju ulotniliśmy się na hotelowy taras – widoki, które rozciągają się stamtąd zapierają dech <3
Spacerkiem przeszłam sobie potem do Izy, która czekała już na mie razem ze swoją Świadkową i Rodzicami. Kawka, woda i działamy. Kilka kadórw z ubierania, potem krótka sesja z Rodzicami na skwerku tuż pod blokiem 🙂
Taksówka zabrała nas pod Ratusz w Oslo, gdzie miała odbyć się ceremonia ślubu. O tym miejscu już Wam kiedyś pisałam w którymś poście na facebooku, ale wspomnę tylko, że to miejsce wyjątkowe, bo nie dość, że przepełnione sztuką, to właśnie tam wręczane sa Pokojowe Nagrody Nobla.
Przyjęcie ślubne odbywało się na wzgórzach Ekeberg tuż w sąsiedztwie nowoczesnego centrum Oslo – Opery i dzielnicy Bjørvika.
To co działo się na weselu mogę opisać jednym zdaniem – szaleństwo, emocje, miłość i bezkresne szczęście – wszyscy cieszyli się chwilą i sobą. Nawet potężna ulewa, która przeszła w międzyczasie nie popsuła nikomu nastroju. Tuż po uroczystym obiedzie i „spiczach” stoły poszły na bok i goście oddali się tańcom hulańcom do białego rana. Tak swoją drogą, to nocy tam za dużo nie ma o tej porze roku 😀 Szkoda było opuszczać to przyjęcie <3
Jesli doczytaliscie to do końca, to bardzo jestem ciekawa Waszych opinii, jak odbieracie taki materiał? Nie krępujcie się, jeśli chcecie zostawić komentarz, pod wpisem jest na to miejsce 🙂